Mniejszość w spółce, czyli kłopot
O prawnych instrumentach ochrony mniejszości w spółce akcyjnej powiada się niekiedy, że w spółkach przyzwoitych są one niepotrzebne, a w nieprzyzwoitych – nieskuteczne. Rzecz w tym, że o ile spółki nieprzyzwoite względem mniejszości można łatwo wskazać w znacznej liczbie, trudniej byłoby wyliczyć spółki niezaprzeczalnie przyzwoite wobec wszystkich akcjonariuszy, w tym akcjonariuszy mniejszościowych. Trzeba zdać sobie sprawę, że termin „mniejszość” dotyczy nie tylko drobnych akcjonariuszy, nierzadko podejmujących nadmierne ryzyko inwestycyjne, czyli przyczyniających się do niedoli, w jakiej się znajdą. Mniejszością w akcjonariacie spółki bywają także poważni inwestorzy branżowi i finansowi, banki, fundusze emerytalne lub inwestycyjne. Ochrona praw mniejszości leży w najlepszym interesie rynku, lecz znane są przypadki nadużywania prawa przez mniejszość, stosowania przez jej członków szantażu wobec spółki.
LEPSZA MNIEJSZOŚĆ WIĘKSZA?
W następstwie przypadków nadużywania przez drobnych akcjonariuszy instrumentów prawa spółek (szczególnie głośny i brzemienny w następstwa był przypadek braci Jedamskich, akcjonariuszy byłego Łódzkiego Banku Rozwoju), w 1996 r. zróżnicowano prawa mniejszości. Nowelizacja obowiązującego wówczas Kodeksu handlowego odebrała akcjonariuszom reprezentującym mniej niż 1 procent ogólnej liczby głosów prawo zaskarżania uchwał walnego zgromadzenie, które zdaniem skarżących wbrew dobrym obyczajom godzą w interesy spółki lub mają na celu pokrzywdzenie akcjonariusza. Był to znamienny przykład lekceważenia mniejszości, zwłaszcza degradowania pozycji prawnej „mniejszej” mniejszości. Innym przykładem tej, świadomie przecież prowadzonej, polityki państwa było zbywanie przez Skarb Państwa należących do niego akcji spółek przejmowanych przez inwestora strategicznego po cenie wyższej niż ta, jaką przejmujący płacił pozostałym (czytaj: mniejszościowym) akcjonariuszom. Te idące z góry przykłady postępowania państwa, mającego na celu pokrzywdzenie drobnych akcjonariuszy lub powstrzymywanie się od przeciwdziałania pokrzywdzeniu akcjonariuszy, przyczyniły się do zdemoralizowania polskiego rynku.
RZĄDY WIĘKSZOŚCI NAD MNIEJSZOŚCIĄ
Problem ochrony mniejszości w spółce akcyjnej jest pochodną jej wewnętrznej antynomii. W teorii uczestników spółki łączy wspólnota interesów gwarantowana zasadą, że wszyscy traktowani są tak samo – w takich samych okolicznościach. Lecz w praktyce „takie same okoliczności” nie zawsze występują. Nawet jeżeli akcje zostały równo rozdystrybuowane pomiędzy założycieli spółki, ich zbywalny charakter z czasem doprowadzi do zakłócenia idealnej równowagi. Sytuacji zbliżonej do ideału „takich samych okoliczności” można dopatrywać się w spółce o kapitale tak bardzo rozproszonym, że nikt z akcjonariuszy nie jest w stanie wybić się pośród nich na pozycję dającą przewagę względem pozostałych. Stanem naturalnym jest natomiast istnienie takiej przewagi, skutkującej rządami większości nad mniejszością.
TYLE WŁADZY, ILE KAPITAŁU
Istotę rządów większości nad mniejszością wyraża zasada „tyle władzy, ile kapitału”. Przewaga udziału w kapitale zakładowym przekłada się na przewagę w procesach podejmowania decyzji. Jest ona uzasadniona ryzykiem ponoszonym przez dostawców kapitału: kto wniósł go więcej niż pozostali, ponosi odpowiednio większe ryzyko straty. W polskich spółkach akcyjnych notowanych na GPW najczęściej występuje silny inwestor łączący znaczny udział w kapitale z funkcją zarządzającego i / lub nadzorującego spółkę. Ci, którzy wnieśli do spółki niewielkie udziały kapitałowe określani są mianem „pasażerów na gapę” (free riders), odbywających na koszt większości podróż po spodziewane zyski.
MNIEJSZOŚĆ CHRONIONA NIE TYLKO PRZED WIĘKSZOŚCIĄ.
Niemniej wszyscy akcjonariusze, nawet „pasażerowie na gapę”, często w żargonie rynku kapitałowego pogardliwie nazywani „planktonem”, podlegają ochronie. Prawo udostępnia im praktyczne instrumenty osłaniające mniejszość przed wszechwładzą większości. Ważną rolę odgrywa także corporate governance, czyli założenie, że spółki są zarządzane i nadzorowane w interesie akcjonariatu osłanianego przed wszechwładzą piastunów spółki. Oznacza to, że pozycja mniejszości w spółce, nawet poszczególnych akcjonariuszy, podlega ochronie zarówno przed wykraczającymi poza kanon wspólnoty interesów dążeniami większości, jak przed oportunistycznymi działaniami piastunów spółki skutkującymi wykorzystaniem jej zasobów dla własnych korzyści, z pokrzywdzeniem akcjonariuszy, czy wszystkich, czy niektórych. Przy czym w wielu spółkach o rozproszonym kapitale nie można jednoznacznie wskazać większości, która ewentualnie miałaby zagrażać mniejszości, mniejszością jest tam cały akcjonariat – natomiast działalność piastunów spółki wszędzie wymaga nadzoru, w szczególności w spółkach bez wyraziście dominującego akcjonariusza.
PRAWO I CORPORATE GOVERNANCE
Ochronę przed nadużyciami dokonywanymi względem mniejszości przez większość powinno zapewnić prawo. Ochronę przed nadużyciami piastunów spółki względem akcjonariuszy powinny zapewnić także standardy corporate governance. Lecz ani normy prawa nie są wystarczająco skutecznie egzekwowane, ani standardy corporate governance w praktyce nie posiłkują należycie akcjonariuszy, zwłaszcza mniejszościowych, w dążeniach do skutecznej ochrony spółki i ich samych przed nadużyciami piastunów. Otóż im bardziej uświadamiamy sobie bezsilność regulacji prawnych, tym większą wagę należy przypisać znaczeniu corporate governance.
WYBÓR RADY NADZORCZEJ GRUPAMI.
Prawne ramy ochrony mniejszości są systematycznie rozszerzane. Klasycznym instrumentem jest tu niezbywalne prawo akcjonariuszy, często działających w koalicji reprezentującej w sumie co najmniej jedną piątą kapitału zakładowego, do żądania przeprowadzenia przez najbliższe walne zgromadzenie wyboru rady nadzorczej w drodze głosowania oddzielnymi grupami. Użyłem słowa „niezbywalne”, ponieważ spotykam się z przypadkami zawierania umów inwestycyjnych warunkujących możliwość wejścia do spółki znaczącego akcjonariusza od wyrzeczenia się przezeń możliwości sięgnięcia po ten instrument ochrony jego praw. Także w innych sytuacjach akcjonariusze nie mogli użyć tego instrumentu: na ich żądanie zwoływano walne zgromadzenie w celu dokonania wyboru rady nadzorczej w drodze głosowania oddzielnymi grupami, lecz jeszcze przed formalnym odbyciem posiedzenia, w istocie – zamiast otwarcia, podejmowano „uchwałę” o nieodbywaniu zgromadzenia. Bądź akcjonariuszowi wybranemu w ten sposób i delegowanemu przez jego grupę elektorską do stałego indywidualnego wykonywania czynności nadzorczych walne zgromadzenie wyznaczało wynagrodzenia dyskryminujące i ośmieszające jego i jego pracę. Bądź wreszcie utrudniano mu udział w posiedzeniach zarządu, powołując go w kształcie jednoosobowym.
REWIDENT DO SPRAW SZCZEGÓLNYCH.
Z czasem odkryto, że do największych zwyrodnień dochodzi nie na posiedzeniach zarządu, przeto nie tam należy gwarantować interesy mniejszości, a w procesach rachunkowości i sprawozdawczości finansowej oraz wykonywania przez spółki obowiązków informacyjnych.. Stworzono więc (nie wiedzieć czemu poza kodeksem spółek handlowych) nowy instrument ochrony mniejszości, acz wyłącznie w spółkach publicznych: instytucję rewidenta do spraw szczególnych. Bywa on powoływany do zbadania określonego zagadnienia związanego z utworzeniem spółki lub prowadzeniem jej spraw. Jest to instrument na papierze bardziej dostępny: badanie prowadzone jest na koszt spółki, a walne zgromadzenie jest władne podjąć uchwałę o powołaniu rewidenta do spraw szczególnych na wniosek tylko pięciu procent ogólnej liczby głosów w spółce.
„REWIDENT MA BYĆ MÓJ!”
W praktyce instrument ten nie działa należycie: spółka i wnioskodawcy spierają się nie tylko o zasadność powołania rewidenta do spraw szczególnych – także o wybór rewidenta (każda ze stron nalega na „swojego”, czyli wskazanego przez siebie rewidenta, co rodzi obawy o jego bezstronność i rzetelność). Obronę spółki przed powołaniem rewidenta uchwałą walnego zgromadzenia osłabia możliwość wyznaczenia go przez sąd. Obronę spółki przed nadużyciem tej instytucji wzmacnia natomiast możliwość wyznaczenia wnioskodawcy przez sąd zabezpieczenia oraz orzeczenia jego przepadku gdyby badanie nie wykazało naruszenia prawa przez badaną spółkę. Ostatnio w spór pomiędzy mniejszością (inwestorami instytucjonalnymi) a wyjątkowo oporną spółką włączyła się KNF zlecając wybranej przez siebie firmie audytorskiej kontrolę prawidłowości i rzetelności informacji okresowych oraz prawidłowości prowadzenia ksiąg rachunkowych.
PLAGA NADZWYCZAJNYCH WALNYCH ZGROMADZEŃ
Kolejnym ważnym krokiem w kierunku wzmocnienia pozycji mniejszości w spółce akcyjnej było upoważnienie przez Ksh akcjonariuszy reprezentujących co najmniej jedną dwudziestą kapitału zakładowego (lub mniej, jeżeli statut tak dopuści) do żądania zwołania nadzwyczajnego walnego zgromadzenia i umieszczenia określonych spraw w porządku jego obrad. Należy zwrócić uwagę na nadmierną częstotliwość nadzwyczajnych walnych zgromadzeń, przybierającą formę nękania akcjonariuszy przez spółkę, bądź nękania spółki przez akcjonariuszy. Bardziej sensownym rozwiązaniem jest upoważnienie akcjonariuszy reprezentujących co najmniej jedną dwudziestą kapitału zakładowego do żądania umieszczenia określonych spraw w porządku obrad najbliższego walnego zgromadzenia, a także do zgłaszania projektów uchwał przed terminem walnego zgromadzenia.
POTRZEBNE DOBRE PRAKTYKI.
Relacje akcjonariuszy z piastunami spółki to w znacznej mierze materia corporate governance. W zasadzie chodzi o ochronę spółki przed niekorzystnymi dla niej działaniami jej piastunów, lecz akcjonariusz większościowy, bądź koalicja akcjonariuszy reprezentująca większość, korzysta z najbardziej skutecznego sposobu ochrony swoich interesów, jakim jest siła głosów na walnym zgromadzeniu. Przykładem sytuacji, wobec których mniejszość okazała się bezbronna, była niedawno transakcja zbycia przez znaną spółkę dominującej spółce zagranicznej ważnych aktywów po cenie kwestionowanej przez rynek. Z punktu widzenia przepisów często wszystko jest w porządku, a przecież budzi na rynku niesmak, niekiedy oburzenie. Istnieje potrzeba wzmocnienia przejrzystości zawieranych przez spółkę transakcji powiązanych. Istnieje potrzeba wzmocnienia odpowiedzialności piastunów spółki, nie tej papierowej, lecz rzeczywistej – niewiele jest bowiem obszarów, w których „prawo w działaniu”, w istocie „prawo w zaniechaniu”, tak dalece odbiega od „prawa w książkach”. Istnieje wreszcie potrzeba radykalnego wzmocnienia możliwości dochodzenia przez akcjonariuszy od piastunów spółki zadośćuczynienia za niedostateczną dbałość o interesy spółki.
Andrzej S. Nartowski – Prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów. Wydawca i redaktor naczelny kwartalnika „Przegląd Corporate Governance”. Prawnik z praktyką w organach spółek handlowych. Publicysta, laureat nagród za publicystykę międzynarodową i ekonomiczną. Więcej: www.andrzejnartowski.pl